W końcu udajemy się na upragnione wakacje. Oczekiwane przez cały rok. Marząc, że w końcu jedziemy na zasłużony wypoczynek…
Ale zderzamy się z brutalną rzeczywistością. Zakorkowane drogi. Po dojechaniu na miejsce, okazuje się, że zakwaterowanie nie takie, jakie powinno być. Do morza – nie 100, czy 200 metrów, ale 500 albo i 700. Ale cierpimy dalej. Myśl o wspaniałej pogodzie, nagrzanym piasku jest silniejsza i zmierzamy na plażę. A tam znowu rozczarowanie – tłumy, nie można przejść i nie można się dostać do upragnionego morza.
W końcu, po wielu poszukiwaniach – udało się i znaleźliśmy miejsce, swój kawałek plaży. Dzieci już pluskają się w wodzie, ładna pogoda….
I znowu nici z wypoczynku. Po sąsiedzku grupka młodych gniewnych, paląc papierosy i popijając piwo, zakłóca mój wspaniały spokój. Zamiast odpoczynku i relaksu – wysłuchuję głośnej rozmowy młodzieży. Zamiast morskiej bryzy i świeżego powietrza – śmierdzący dym papierosowy.
Jak można wytłumaczyć takim osobom, że nie są same, że inni też chcieliby odpocząć?
Jak można wytłumaczyć, że nie każdy lubi smród papierosów, widok pijących alkohol ludzi, rzucających pety na piękny polski piasek?
Po paru chwilach, człowiek zaczyna marzyć o powrocie do domu, albo o takim miejscu, w którym mógłby odpocząć, zrelaksować się i poczuć, że jest na prawdziwych wakacjach.